Ubiegły rok w unijnej energetyce był przełomowy – po raz pierwszy suma produkcji energii z OZE (wiatr, słońce i biomasa) była większa od tej pochodzącej z elektrowni, czyli węgla kamiennego i brunatnego, które jeszcze pięć lat temu produkowały dwa razy więcej energii niż OZE.
W 2017 odnawialne źródła wytworzyły o 12% energii więcej niż rok wcześniej (679 TWh), co stanowi łącznie nieco ponad 1/5 produkcji prądu w Europie.
Oczywistym wydaje się fakt, że udział energii jest różny dla różnych państw: np. Niemcy i Wielka Brytania są liderami (to od nich pochodziła w ostatnich trzech latach ponad połowa wzrostu udziału OZE w łącznej produkcji). Natomiast kraje takie jak Polska, a także znaczna część Europy Środkowej i Wschodniej zaniżają unijne wyniki, ponieważ nadal króluje w nich węgiel (kamienny i brunatny). Najlepsze wyniki w produkcji energii z wiatru, słońca i biomasy ma Dania, która z OZE uzyskuje niemal 3/4 energii. Dla porównania Polska z ok. 15% udziałem zajmuje 16 pozycję.
Jeśli tempo zmian się utrzyma, to w 2030 r. ponad połowa produkcji prądu może pochodzić ze źródeł odnawialnych. Czy będzie to możliwe w dużej mierze będzie zależeć od ambicji unijnej legislacji, a także od poziomu inwestycji w OZE, rozwoju technologicznego (w tym w zakresie magazynowania) oraz od zmiennych warunków pogodowych. Ubiegłoroczne wiatry były niewątpliwie motorem wzrostu produkcji energii wiatrowej. Dzięki dużej wietrzności na przestrzeni 2017 r. padł rekord produkcji energii z wiatraków w Polsce. Okazało się jednak, że łatwiej jest przewidzieć wiatr, niż odbiorców: przewidywalność pracy wiatraków wypada korzystniej w zestawieniu z przewidywalnością zachowań odbiorców prądu.
Jak podaje WindEurope, w 2017 r. w krajach UE uruchomiono nowe wiatraki o łącznej mocy 14,6 GW, aż 3,2 GW to farmy morskie. Takie dane pozwalają optymistycznie patrzeć w przyszłość.
oż