Koniec węgla?

Są środowiska, dla których ważna jest ekologia, inni dbają o zdrowie, jednak znacząca grupa ludzi  zaprząta sobie głowę głównie tym, w jaki sposób generować duże zyski. Firmy i przedsiębiorstwa polegają na twardych wyliczeniach. Bilans zysków i strat musi wyjść na korzyść tych pierwszych. Tymczasem spalanie paliw kopalnych przyczynia się do globalnego ocieplenia, a kryzys klimatyczny bezpośrednio przekłada się na kaprysy pogodowe: gwałtowne ulewy, zalania, powodzie, coraz bardziej dotkiwe fale upałów, susze, pożary. Zwielokrotniona ilość wniosków o odszkodowania kończy się problemami z wypłacalnością. Węgiel staje się passé, a o procesie dezinwestycji, czyli wycofywania się z inwestycji mówi się coraz częściej.

 

Zanikające zaangażowanie

 

Fundacja „Rozwój Tak-Odkrywki Nie”, partner Ruchu Więcej niż Energia, należący również do koalicji Unfriend Coal, informował niedawno, iż Swiss Re, jeden z największych na świecie reasekuratorów (koncernu ubezpieczającego firmy ubezpieczeniowe), ogłosił strategię ograniczającą swoje zaangażowanie finansowe w sektorze węglowym. Zgodnie z ogłoszoną w 2016 roku polityką, ubezpieczyciel nie inwestuje w spółki, których przychody w co najmniej 30 procentach związane są z węglem lub wytwarzana przez nie energia w ponad 30 procentach generowana jest w wyniku spalania tego surowca. Zasady te obejmują zarówno umowy ubezpieczeniowe dotyczące poszczególnych obiektów, jak i polisy udzielane całym spółkom.

 

Wcześniej szwajcarski ubezpieczyciel Zurich ogłosił, że nie będzie oferował ochrony nowym klientom (kopalniom), którzy wytwarzają połowę swojego przychodu z górnictwa węglowego, a także spółkom, które produkują z węgla więcej niż połowę swojej energii.

 

Znikająca kapitał

 

Według zrzeszenia organizacji Unfriend Coal (w odniesieniu do facebookowego “unfriend”, czyli “usuń ze znajomych” – Usuń węgiel ze znajomych) już kilkanaście firm wycofało 20 mld dolarów środków z branży węglowej. Dotyczy to głównie ubezpieczenia budowy nowych bloków, ale także obiektów już istniejących. Odmawiając objęcia ochroną, instytucje finansowe ponoszą koszty ubezpieczenia oraz reasekuracji kopalń i elektrowni węglowych, np. dla AXA to 10 mln euro dochodu rocznie.  Podmiotów takich jest coraz więcej. Podobne decyzje podjęli w 2017 r. Francuski bank Societe Generale (styczeń), Deutsche Bank oraz ING (listopad).

 

W 2018 r. dołączyli kolejni. Grupa finansowa Generali nie będzie podejmować żadnych nowych inwestycji w węgiel. Największa firma ubezpieczeniowa w Europie, niemiecki Allianz nie sprzeda żadnej polisy w sektorze węglowym. A od sierpnia kolejny gigant, Munich Re, największy reasekurator na świecie, zdecydował, iż nie będzie inwestował w papiery firm, których 30 proc. przychodów pochodzi z sektora węglowego.

 

Znikający ubezpieczyciele

 

Każda forma takiej działalności podnosi koszty dla przedsiębiorstw, które węgiel wydobywają lub z niego korzystają. Jest to o tyle ważne, że decyzje te wpłyną na wygląd także polskiego sektora węglowego. W elektrowni Kozienice pod koniec 2017 r. uruchomiono nowy blok – ubezpieczycielami zostali: Generali, Allianz i Munich Re oraz polskie PZU. Elektrownia Opole ma podpisaną umowę na rozbudowę, ubezpieczycielami są te same firmy. Elektrownia Turów, która jest obecnie w rozbudowie i ma ubezpieczycieli w postaci Generali oraz Munich Re. ZE PAK, który stara się o budowę nowej odkrywki węgla brunatnego, ubezpieczają Allianz i Munich Re. Spółka PGE, tu Allianz i Generali mają udziały poprzez swoje fundusze inwestycyjne. Raport Unfriend Coal podaje, że ośmiu ubezpieczycieli, w tym siedmiu europejskich, kontroluje udziały o wartości 634 mln EUR, stanowiące 11,7 proc. kapitału PGE.

 

Kierunek został obrany. Wycofują się najwięksi gracze: norweski fundusz majątkowy (2015), irlandzki publiczny fundusz inwestycyjny (2018). Podobne nastroje panują w Niemczech, Francji, Włoszech, Hiszpanii. Warto przypomnieć, o porozumieniu z kwietnia 2017 r., kiedy spółki energetyczne z Unii Europejskiej postanowiły nie inwestować w kolejne bloki węglowe. Tylko Polska i Grecja wyłamały się z tego porozumienia.

 

Ciągle jest nadzieja na zmianę

 

Nasz rząd przeznaczył z budżetu państwa niemal 800 milionów złotych na odszkodowania dla osób poszkodowanych przez suszę. Suszę, panującą w całej Europie – kolejne miesiące są uznawane za rekordowe pod względem wysokich temperatur, w odniesieniu do lat ubiegłych. Zmiany klimatu są wręcz namacalne, generują utrudnienia. Rolnicy ponoszą straty, rosną ceny żywności, a polski rząd nie szuka rozwiązań długoterminowych.

 

Próby wspólnego działania na rzecz klimatu to podpisane w 2015 roku Porozumienie Paryskie – światowa umowa dotycząca działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych. Postanowiono wtedy, że rządy dołożą wszelkich starań, by średnia temperatura Ziemi nie podniosła się powyżej 2 stopni Celsjusza (a najlepiej pozostała na poziomie 1,5 st.). Powyżej tej granicy czeka nas katastrofa klimatyczna, które sprawi, że świat w którym przyjdzie żyć naszym dzieciom i wnukom nie będzie przyjaznym miejscem. Ekstremalne zjawiska pogodowe przybiorą na sile, fale upałów zwiększą ryzyko chorób i zgonów, straty w ludziach, dobytku i w plonach staną się codziennością.

 

Badania Swietłany Jewriejewej z National Oceanic Centre w Southampton mówią jasno, jeśli globalna temperatura wzrośnie o 2 stopnie Celsjusza, powodzie pochłoną 3 proc. światowego PKB. Jeśli poziom morza wzrośnie o 0,86 m straty wyliczono na 14 bln dolarów rocznie, w przypadku wzrostu o 1,8 m, będzie to 27 bln dolarów. Towarzystwa ubezpieczeniowe nie nadążą z wypłatami odszkodowań. Ubezpieczanie może stać się niemożliwe.

 

Realizacja założeń europejskiej polityki klimatycznej i międzynarodowych dążeń przyjętych w ramach Porozumienia Paryskiego sprawi, że  planowane i istniejące już elektrownie węglowe, przestaną być opłacalne. Dodatkowo w 2017 r. Organizacja Narodów Zjednoczonych wezwała do wstrzymania budowy wszystkich nowych elektrowni węglowych i stopniowego zamykania istniejących. Odpowiedzialność za przyszłe losy naszej planety zaczyna się w realizacji tych postanowień. Zarówno korporacje, instytucje finansowe i rządy, zarówno ci, dbający o środowisko, o zdrowie i o pieniądze idą w tym samym kierunku, a konkretne czyny znaczą więcej niż tysiące słów. Czy zbliżający się COP24 będzie Szczytem ludzi czynu czy raczej pustym spotkaniem z uściśnięciem rąk i pamiątkową fotografią?