Dlaczego nowe przepisy dotyczące Obywatelskich Społeczności Energetycznych (OSE) są tak skomplikowane? Czy są zachęty do produkowania energii dla potencjalnych spółdzielców? Choć od końca sierpnia możliwe jest tworzenie OSE, to niejasne przepisy prawne i brak odpowiednich regulacji stawiają pytanie o sensowność tej formy zrzeszania.
Ekonomia współdzielenia to szerokie zjawisko, które w ostatnich latach zrewolucjonizowało wiele gałęzi gospodarki światowej. Jej ideą jest zawieranie krótkoterminowych, bezpośrednich transakcji peer-to-peer (P2P) między osobami fizycznymi. Owocem tych powiązań jest pojęcie energetyki obywatelskiej. Można ją realizować na różne sposoby. Są to m.in. różnego rodzaje umów prosumenckich, które obejmują osoby fizyczne oraz inne podmioty będące odbiorcami końcowymi energii elektrycznej, które są uprawnione do wytwarzania i wprowadzania do sieci elektroenergetycznej energii wytworzonej w określonych instalacjach. Na drugą grupę składają się klastry energii oraz spółdzielnie energetyczne. Klaster nie ma podmiotowości prawnej, a obszar jego działalności nie może przekraczać granic jednego powiatu lub pięciu gmin. Spółdzielnia energetyczna to z kolei instytucja o liczebności mniejszej niż 1000 członków, której przedmiotem działalności jest wytwarzanie energii elektrycznej, biogazu lub energii cieplnej na potrzeby własne takiej spółdzielni i jej członków.
Z Obywatelskimi Społecznościami Energetycznymi (OSE), które mogą działać od 24 sierpnia br., wiązano duże nadzieje. W teorii OSE mają bardzo szerokie możliwości, znacznie wykraczające poza zakres dostępny dla spółdzielni czy klastrów energii.
Zakres działalności OSE obejmuje:
- Wytwarzanie, zużywanie, dystrybucję, sprzedaż oraz magazynowanie energii elektrycznej,
- Świadczenie usług na rynkach energii elektrycznej, w tym usług systemowych i elastyczności,
- Realizację projektów poprawiających efektywność energetyczną,
- Usługi ładowania pojazdów elektrycznych,
- Wytwarzanie, zużywanie, magazynowanie i sprzedaż biogazu oraz biomasy.
Nowe przepisy stwarzają zatem ramy prawne dla szerokiej działalności społeczności energetycznych. W praktyce ich rozwój utrudniają m.in. niejasne przepisy prawne, nieprzygotowanie urzędników do wdrażania nowych rozwiązań oraz brak należytej promocji i wytłumaczenia jakie miejsce ta forma zrzeszania zajmuje na rynku energii, komu jest dedykowana i na jakie odpowiada potrzeby. Bez poprawy tych mankamentów OSE będą tylko pustą wydmuszką, a nie realnym rozwiązaniem poprawiającym byt tysiącom Polek i Polaków.
Za wsi do miast
Z tą zmianą wiązano duże nadzieje. Obywatelskie Społeczności Energetyczne (OSE) można tworzyć także na terenach miast. Jest to istotna zmiana, która eliminuje dotychczasową lukę prawną. Przynajmniej w teorii, bo szczegółowe zapisy sprawiają, że nowe narzędzie istnieje (i będzie istnieć) być może tylko na papierze. Nie spełnia też unijnych norm. „Tworzenie obywatelskich społeczności energetycznych jest możliwe zarówno na terenach wiejskich, jak i w miastach, jednak ich działalność nie obejmuje wytwarzania ciepła, co stoi w sprzeczności z dyrektywą RED II” – podkreśliła Monika Jaszcza, ekspertka z Polskiej Zielonej Sieci.
Wykluczenie OSE z rynku ciepła to poważna wada, zważywszy na to, że dekarbonizacja jest jednym z kluczowych wyzwań najbliższych lat. Obecne regulacje pozwalają członkom OSE jedynie na sprzedaż energii do przedsiębiorstw energetycznych po ustalonej cenie lub na udział w aukcjach energii.
Wyzwania i bariery
Jednym z głównych wyzwań stojących przed Obywatelskimi Społecznościami Energetycznymi (OSE) jest brak jasno określonych przepisów dotyczących dzielenia się energią elektryczną z innymi odbiorcami. Innymi słowy, jak przekazać nadwyżki energii i jak się za nie rozliczyć. Aktualnie proces jest skomplikowany i rodzi ryzyko różnych interpretacji, co zniechęca potencjalnych uczestników.
“Wprowadzając nowe instytucje w obszarze energetyki obywatelskiej, nie można zapominać, czym one są i kto ma być ich adresatem. Społeczności energetyczne, z uwagi na ich przedmiot działania, ale i formalnoprawną strukturę, są z natury skomplikowane. Tymczasem przeciętny użytkownik energii elektrycznej nie zna się ani na energetyce, ani na zakładaniu spółdzielni czy stowarzyszeń. Dlatego przepisy umożliwiające tworzenie i funkcjonowanie Obywatelskich Społeczności Energetycznych powinny być jasne, czytelne i łatwo dostępne. Powinny być napisane zrozumiałym językiem, z myślą o zwykłym obywatelu, a nie o prawnikach specjalizujących się w niszowym prawie energetycznym” – podkreśla Agnieszka Stupkiewicz, prawniczka z fundacji Frank Bold.
Podobnego zdanie jest Monika Jaszcza, espertka z Polskiej Zielonej Sieci. “Zamiast uproszczenia, różnorodność rodzajów form energetyki obywatelskiej (klastry, spółdzielnie itp.) oraz ich regulacje w odmiennych aktach prawnych sprawiły, że coś z założenia prostego stało się skomplikowane nawet dla ekspertów i prawników” – podkreśliła ekspertka.
Brakuje także dostatecznych zachęt finansowych. OSE nie korzystają m.in. z istotnych przywilejów, takich jak zwolnienia z części opłat dystrybucyjnych, które przysługują np. spółdzielniom energetycznym. Czyni to tę formę zrzeszania mało atrakcyjną ekonomicznie. Istotnym mankamentem jest również brak przepisów pozwalających gminom na zakup energii od OSE ogranicza możliwości rozwoju tych społeczności i utrudnia tworzenie atrakcyjnych modeli biznesowych.
Co należy zmienić?
Aby umożliwić rozwój OSE, konieczne są zmiany legislacyjne oraz wsparcie szkoleniowe i finansowe dla pilotażowych projektów. regulacje powinny zapewniać większą elastyczność w podziale energii oraz uwzględniać potrzeby lokalnych społeczności. Rozwój OSE musi być nakierowany na poprawę sytuacji całej społeczności lokalnej, w tym redukcję kosztów energii dla mniej zamożnych gospodarstw domowych i usług komunalnych. – “Jeżeli Polki i Polacy mieliby się zainteresować OSE, chcieliby w łatwy sposób dzięki nim uzyskać oszczędności na rosnących rachunkach a i uzyskać wsparcie w budowie instalacji. Potrzebny jest zatem prosty i nie obciążający ich system wsparcia energetyki obywatelskiej” – podkreśla Agnieszka Stupkiewicz. Jak dodała ekspertka brakuje także strategii rozwoju energetyki obywatelskiej. – Dopóki polski rząd nie zacznie realnie wspierać obywateli – obywatelskimi społecznościami nie zainteresują się szerokie rzesze ludzi – dodała.
Co zrobić? Najrozsądniejsze będzie zastosowanie się to tzw. brzytwy Ockhama. Ta zasada ekonomii myślenia, która polega na uproszczeniu definicji i redukcji liczby założeń, może też przełożyć na działania w innych dziedzinach życia. “Pluralitas non est ponenda sine neccesitate” co z języka łacińskiego oznacza “Bytów nie mnożyć, fikcyj nie tworzyć, tłumaczyć fakty jak najprościej”. W praktyce może lepiej byłoby dać większe uprawnienia wspólnotom energetycznych, które zaczynają się w naszych kraju powoli upowszechniać. Byłoby to i łatwiejsze do przeprowadzenia i bardziej zrozumiałe dla Polek i Polaków.